Wrócę teraz do tego bubla projektowego.
Zobaczcie co się dzieje w złączu kablowym budynku wartowni:
Załącznik:
P1610338.JPG [ 1.32 MiB | Przeglądane 5998 razy ]
Do zabezpieczeń głównych dochodzą po dwie żyły z prawej strony i łączą się na zaciskach zasilających.
Żyły grube 4x25mm2 to zasilanie sieciowe z rozdzielnicy PR-2 budynku głównego, natomiast cienkie 4x6mm2 to zasilanie z agregatu umieszczonego w garażach.
W rozdzielni głównej nN na rozdzielnicy PR-3 wisiała instrukcja, która nic nie wspominała o konieczności wyłączenia wyłącznika zasilania wartowni w rozdzielnicy PR-2 - jedynie była wzmianka o wyłączniku sekcyjnym w PR-3:
Załącznik:
P1630976.JPG [ 1.38 MiB | Przeglądane 5998 razy ]
Postępując zgodnie z instrukcją po uruchomieniu agregatu napięcie dociera na zaciski w złączu kablowym wartowni i cofa nam się na rozdzielnice PR-2 i zasila ją poprzez zamknięty wyłącznik WiS-63 podając zasilanie na szyny główne rozdzielnicy i dalej...
Załącznik:
Cofka.png [ 183.69 KiB | Przeglądane 5998 razy ]
Dziś za takie rozwiązanie gdyby zdarzył się wypadek, byłby prokurator. W zasadzie wtedy też, bo dopuszczono się marnotrawstwa deficytowej miedzi
Wystarczyłoby zasilić wartownie z rozdzielnicy PR-3 z obwodów przeznaczonych do współpracy z agregatem lub w okolicach złącza kablowego w wartowni zastosować zwykły przełącznik zasilania "sieć agregat" - który nie umożliwiłby cofnięcia się napięcia w instalacje tzw. sieciową.
Tymczasem dopuszczono się możliwości zagrożenia i do tego marnotrawstwa. Pamiętajmy, że w tych czasach miedź była na wagę złota i każde jej użycie wymagało uzasadnienia oraz zgody. Kabel z budynku głównego do wartowni miał długość 260m, natomiast z budynku garaży do wartowni, aż o 100m więcej. Gdzie tu sens ekonomiczny? Po mijając już sprawy bezpieczeństwa o których wspomniałem wcześniej.