Forum radiostacji NRC https://rcn.tlx.pl/forum/ |
|
Inż. Edward Ciszak - Wspomnienia i opowieści https://rcn.tlx.pl/forum/viewtopic.php?f=56&t=371 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | receiver [ 18 paź 2012, o 20:51 ] |
Tytuł: | Inż. Edward Ciszak - Wspomnienia i opowieści |
Tak jak obiecałem, tak publikuję powoli odpowiedzi i opowieści pana Edwarda. Zaznaczam że dział jest jeszcze rozbudowywany. W chwili obecnej mam konkretne odpowiedzi na dwa pytania, reszta pytań (stan z 18.10.2012 godz. 19:30) poszła emailem do pana Edwarda. Odpowiedzi jak na razie mam "z głowy", postaram się jeszcze o lepszą dokumentację rozmów. Następna rozmowa o 22:00. Bartosz pytał czy pan Edward po wyjeździe odwiedził jeszcze raz Konstantynów. Otóż nie. Sam wyjazd nie był emigracją, to był oficjalny wyjazd służbowy, wszystko oficjalne. Plany powrotu do Polski pokrzyżował stan wojenny, i tak zostało na Szwajcarii. zarowka_1234 pytał o najdalszy odbiór na 227kHz. Edward Ciszak napisał(a): Stację odbierałem tylko w Bagdadzie od początku 1975 do ok. marca 1977. Posiadałem wtedy odbiornik Satelit 2000 (bardzo znany). Odbior określiłbym jako zadawalający. Do określenia szczegółów zawartych w pytaniu konieczne byłyby pomiary. Tym się nie zajmowałem. Na resztę pytań na 99.999999% będzie jeszcze odpowiedź. Rozmowy są bardzo żywe i pan Edward opowiada energicznie i z pasją, tak samo jak wykonywał swój zawód. Na dodatek kilka ciekawostek:
|
Autor: | receiver [ 19 paź 2012, o 10:34 ] |
Tytuł: | Re: Inż. Edward Ciszak - Wspomnienia i opowieści |
Łukasz-O pytał "W jaki sposób osadzono i zamontowano na miejscu kontenery nadawcze. Czy po przywiezieniu rozmontowano na części pierwsze, czy wsadzono dźwigiem gdy jeszcze nie było dachu nad budynkiem?" Nadajnik składał się z czterech kontenerów. Ekipa składała się z siedmiu osób, w tym również pan Zygmunt Duczmalewski, którzy wybrali się (zostali wysłani) do Szwajcarii aby przygotować nadajnik i odbyć odpowiednie szkolenia. Trwało to wiele miesięcy. Kontenery były już złożone. Jak się okazało, po wstępnych oględzinach nasi polscy fachowcy od razu zabrali się do "dłubania" (oryginalna wypowiedź) i drobnych modyfikacji. Strojono i mierzono układy "na sucho", bez lamp, bez zasilania. Sam nadajnik znajdował się w tak zwanym "Versuchsfeld" (luźno można to przetłumaczyć jako "pole doświadczalne") na terenie firmy Brown Boveri. Wszystko zostało przetransportowane koleją i ciężarówkami do niemalże gotowego budynku w Konstantynowie. Ciekawostka na marginesie całej tej historii: odbywający się wówczas czterogodzinny rajd w Monza wzbudził ciekawość pana Ciszaka i postanowił razem z kolegą po fachu pojechać do Włoch. Wizę dostano w konsulacie bez problemu, w ciągu jednego weekendu sprawa była załatwiona i pełna wrażeń. Schody zaczęły się po powrocie. Paszport był służbowy, a wiza włoska bez pozwolenia. Pan Edward został poproszony pisemnie o sporządzenie raportu dlaczego tak postąpił, co faktycznie pisemnie pokwitował zdaniem "Bo chciałem zobaczyć czterogodzinny rajd w Monza.". Od razu na horyzoncie pojawił się upiór wieloletniej blokady delegacji za granicę. Pan Edward jednak nie stracił humoru. Mimo że sprawa wyglądała groźnie, podchodził do wszystkiego bardzo pozytywnie (młodzi uczcie się ). Miał rację. Już 6 miesięcy później ponownie go wydelegowano za granicę. Na nic groźby ówczesnego aparatu. Jest też precyzyjna pisemna odpowiedź pana Ciszaka: Edward Ciszak napisał(a): Bardzo prosto. Kontenery (4) byly częściami składowymi nadajników. Były kompletnie zmontowane. Niektóre elementy były w środku dodatkowo zabezpieczone (podparte, przykręcone i t.d.) na czas transportu. Wymiar kontenerów był znormalizowany 2,4 x 2.4m. Długość chyba 7m?. Wtedy nie było jeszcze kawałka ściany (tej gdzie fider wychodzi na zewnątrz) i tamtędy wsuwaliśmy je po prostu na rolkach z zewnętrznej rampy (jest taka) na miejsce postoju w budynku. Kierował tym szefmonter (w-g slownika BBC) Kocher. (jedyny Szwajcar, który znajdował się w Konstantynowie w całym okresie montażu i uruchamiania). anodowy pytał "Pytanie o interferencje 227KHz z nadajnika w Motala przed odpaleniem Konstantynowa? Czy w ogóle brano ten fakt w obliczu silnego uderzenia nadajnika 2MW w Polsce?" Pan Edward nie pamięta, aby w tej kwestii coś było. Nigdy nie słyszał o problemach z innymi radiostacjami. Tu również dotarła precyzynja wypowiedź z pierwszej ręki: Edward Ciszak napisał(a): O radiu Motala nigdy nie słyszałem. Nie słyszałem też żeby ktoś inny o tym słyszał. |
Autor: | receiver [ 21 paź 2012, o 18:36 ] |
Tytuł: | Re: Inż. Edward Ciszak - Wspomnienia i opowieści |
Obydwa posty wyżej uzupełniłem o dokładnie odpowiedzi pana Edwarda przesłane mi dzisiaj e-mailem. Jedziemy dalej. Jest jeszcze więcej odpowiedzi. Robert przytoczył wywiad PR w 1974r Edward Ciszak napisał(a): Co prawda takiego wywiadu sobie nie przypominam. Problemy energetyczne mogły w tym kontekście dotyczyć obowiązujacego oświetlenia ostrzegawczego. Z instalacją urzadzeń elektrycznych w bezpośredniej obecności tego rzędu napięć w.cz. spotykaliśmy się wówczas po raz pierwszy. Łukasz-O i ja pytaliśmy o polączenie masztu z dosyłem energii w.cz. Edward Ciszak napisał(a): Domek ant. posiadał po dwóch stronach po jednym odpowiednim izolatorze ceramicznym w którym był wbudowany (fabrycznie) kawałek takiej rury (średnica 10 albo 8cm). Do tego członu dolutowano odpowiednie przedłużenie (naturalnie nie kolbą lutowniczą tylko przez "Hartlöten" /"lutowanie twarde", przyp. mod./) Od strony masztu przedłużenie zostało spłaszczone i przykręcone do dolnej poziomej rury pierwszego całkowitego (7,5m) członu masztu przy pomocy śrub. Pod pierwszym członem byl jeszcze krótki człon stożkowy oparty czubem na płaszczyźnie izolatorów. W miejscu przyłączenia musiała być usunięta farba. Połączenie galwaniczne. anodowy pytał o reakcję słuchaczy i czy docierały one do kadry radiostacji Edward Ciszak napisał(a): Pytanie dotyczy okresu eksploatacji. Opinie docierały raczej do Polskiego Radia. Jeżeli w ogóle. Odbiór poprawił się jednak diametralnie. To napewno. Ja zaś pytałem o punkt nasłuchu Edward Ciszak napisał(a): Emisję (tak sądzę) kontrolowało Polskie Radio. O szszególnym punkcie nie słyszałem. Wiem tylko napewno, że założenia dotyczące odbioru ponad zakłóceniami przemysłowymi (natężenie pola el/magn 15mV/m) zostało potwierdzone wzdłuż całych granic Polski przez ekipę inż Zacnego (komórka badań propagacji min. Łączności) To jeszcze nie koniec. Będzie więcej. Już niebawem! |
Autor: | receiver [ 3 lis 2012, o 12:24 ] |
Tytuł: | Re: Inż. Edward Ciszak - Wspomnienia i opowieści |
Wczoraj przeprowadziłem kolejną rozmowę telefoniczną z panem Edwardem. Dostałem też odpowiedzi na pytanie Łukasza i Anodowego. Nie jest to transkrypcja, piszę z pamięci. Odpowiedzi są więcej niż wyczerpujące. Najpierw pytanie Łukasza: "Jak wyglądały urządzenia dopasowujące w połowie masztu. Czy były to jakieś regulowane ślizgacze na rurze dostrojczej? Jak to wyglądało?" Jak wszyscy wiemy, rura dostrojcza sięgała nieco wyżej połowy masztu. W miejscu pomostu rura po prostu była do niego przykręcona i wychodziły z niej kable zasilania oświetlenia. Nie była to jednak odpowiednia wysokośc, aby maszt został dopasowany, optymalna wysokośc znajdowała się pod nią. Pojawiła się kwestia znalezienia odpowiedniego miejsca umieszczenia połączenia. Pomiarów które musiały być do tego przeprowadzone nie można było przeprowadzać na częstotliwości docelowej 227 kHz, ponieważ około 100km od Konstantynowa pracował pełną parą nadajnik Raszyn-Łazy. Władze nie zgodziły się oczywiście na wyłączenie Raszyna, więc trzeba było znaleźć inne rozwiązanie. Dodatkowo pan Edward twierdził, że w miarę silny sygnał z Raszyna indukował w antenie półfalowej dość silne prądy. Układ antena-sprzęt pomiarowy byłby podczas pomiaru optymalnie dostrojony na dokładnie tą częstotliwość, więc urządzenia mogły by zostać zniszczone /przypomina mi się historia pana Czowgana, kiedy miernik impedancji Hewlett Packard wysiadał z powodu zakłóceń innych radiostacji/. Dlatego padła decyzja, aby pomiar przeprowadzić na sąsiednich częstotliwościach, a miejsce optymalnego zawieszenia zwory po prostu ustalić przy pomocy ekstrapolacji. Ekipa trzech pracowników ("biedaków", jak to pan Edward wspomniał) miała za zadanie umieszczać na odpowiednich wysokościach taśmy miedziane, które po zeszlifowaniu farby w odpowiednim miejscu zostały połączone z rurami krawędzi masztu. Połączenie z krawędzią było ważne, nie wystarczało samo "podczepienie" rury gdzieś w środku. Ostatecznie po znalezieniu odpowiedniej wysokości, zwora została umiesczona przez Mostostal. Pan Edward nie wie, jak wyglądało ostateczne rozwiązanie połączenia. Dość możliwe jest, że podłączenie wyglądało podobnie jak izolatory które utrzymywały rurę w pionie. Po prostu rury miedziane, podobnie do tej która łączyła domek antenowy z masztem. |
Autor: | receiver [ 4 lis 2012, o 14:56 ] |
Tytuł: | Re: Inż. Edward Ciszak - Wspomnienia i opowieści |
Anodowy pytał: Pojawiają się z czasem różne wersje panelu pod oscyloskopem jak widać na załączonej foto, (dokładnie co to było może dowiemy opracowań technicznych) o ile srodkowe chyba było w trakcie montażu to doszły lampki, jedna pokazuje UV w dolnym panelu na czarnym kwadracie, obok jakby kasowanie czegoś i czy te zmiany w panelu odbyły się za bytności Pana w radiostacji? Na tych trzech zdjęciach widać faktycznie kilka różnic. Panu Edwardowi pokazałem to duże, które udostępnił Łukasz-O. Odpowiedź długa i na pierwszy rzut oka niby nie na temat, ale pan Edward bardzo lubi opowiadać szczegóły wszystkiego. Najpierw zaczniemy na samej górze, gdzie widać cyfrowy wskaźnik różnicy fazy. Pan Edward pamięta, że w tym miejscu była analogowa wskazóweczka, która zawsze stała na środku skali. W miarę różnicy fazy sygnału między nadajnikami N1 i N2 wskazówka ta odchylała się. Możliwe było ustawienie progu odchylenia (w stylu mierników metrawatt), który powodował załączenie olbrzymiego wentylatora w absorberze układu sumującego (azbestowe płachty). Tu przy okazji pan Edward wyjaśnił mi jeszcze raz zasadę układu sumującego. Tak jak pan Witek opisał na stronie, warunkiem który musiał być zawsze spełnionym była równa impedancja wejściowa na wejściu układu sumującego dla każdego nadajnika. Podczas pracy w trybie N1+N2 i zerowej różnicy fazy przez absorber nie płynęło nic, jak to ujął pan Edward "absorber jakby nie istniał". Moc która "gubiła się" podczas odchylenia fazy lub innej anomalii (łącznie z awaryjnym wyłączeniem jednego z nadajników) została natychmiast tracona w absorberze, stąd automatyka załączania wentylatora. W przypadku wyłączenia jednego z nadajników, przez krótki czas do przełączenia w tryb "jeden nadajnik na antenę", w maszt płynęła połowa mocy. Drugie 500kW zostało tracone w absorberze aż do przełączenia układu sumującego. Wynika to z konieczności utrzymania impedancji wejściowej. Następny panel to oscyloskop. Kontrolowano nim sygnał, tak jak robią to elektronicy na całym świecie. Nic specjalnego, jak pan Edward zaznaczył, do tego używano go dość rzadko. Następne dwa panele, te najbardziej tajemnicze, są nieco mylące. Widzimy po dwa wskaźniki Kv RF i dB VU. Dwa, bo dwa nadajniki. Wskaźnik RF pokazywał napięcie na wyjściu nadajnika w dwóch trybach. Można było kontrolować napięcie samej nośnej, jak i zmodulowanego już sygnału. Przełącznik trybu znajduje się tuż pod spodem (carrier). Na na nagraniu KWANTu z 1989r widać że wskaźniki te wskazywały napięcie samej nośnej - równe 8 kV. VU (Volume Units) to moda z USA jak to pan Edward wspomniał, niby miało to pokazywać poziom modulacji, z czego 0dB (początek czerwonego obszaru) oznaczał maksymalne wymodulowanie. Było to jednak rozwiązanie zawodne, ponieważ wskazówki podlegają opóźnieniu i są niedokładne. Wykorzystano do tego celu inne przyrządy - kompresory i ograniczniki. Reszta elementów, szczególnie ta z symbolami masztu i "UV" nie jest panu Edwardowi znana i najwidoczniej została dobudowana później - mamy na to dowód na zdjęciach. Z pewnością pan Witek tu więcej wie. Nie zapomnijmy, pan Edward opuścił Konstantynów niedługo po jego uruchomieniu. Jeszcze coś od siebie: piszę te rzeczy z pamięci i staram się jak najbardziej aby odzwierciedlić wszystko rzetelnie i dokładnie. Przyznam nawet, że znowu "wsiadam" w tematy wysokich częstotliwości i to właśnie pan Ciszak "zreaktywował" u mnie tę dziedzinę. Mogą się wślizgnąć jakieś błędy, więc jeśli ktoś ewidentnie widzi jakiś błąd, to proszę aby zwrócić mi uwagę, doprecyzuję wtedy z panem Edwardem. |
Autor: | receiver [ 4 lut 2013, o 21:29 ] |
Tytuł: | Re: Inż. Edward Ciszak - Wspomnienia i opowieści |
anodowy napisał(a): 2. Czy zdarzało się nasycenie cewki odsprzęgającej tor mocy w. cz. do modulatora i na skutek tego (również wysokie zmodulowanie) "granie" cewki, ewentualnie trafa modulacyjnego w rytm dzwięku? Pan Edward nie pamięta, aby coś takiego miało miejsce. Myślę, że pytanie można delegować do Pana Witka, w końcu obsługiwał nadajnik od jego uruchomienia. Odpowiedzi na 1 i 2 jeszcze się pojawią. |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC [ DST ] |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |